Odcinek 3
Zamierzała oddać się rozmyślaniom, lecz nadmiar wrażeń sprawił, że wkrótce odpłynęła w krainę snów. Czuła się rozchwiana i zdezorientowana, zupełnie jak pierwszego dnia w szpitalu.
Juvia. Ma na imię Juvia i leży we własnej sypialni na miękkiej, różowo-błękitnej narzucie, która przykrywa wielkie, dębowe łóżko. Czuje na skórze delikatny powiew wiatru, wpadającego przez uchylone okno.
Ma na imię Juvia i nie ma powodu, by się budzić, drżąc ze strachu. Bezpieczna, jestem bezpieczna, powtarzała bez przerwy w myślach, aż wreszcie udało jej się przekonać mięśnie, by się rozluźniły.
- A więc to tak!
Na dźwięk tego jednego, pełnego oburzenia zdania przerażona Ju poderwała się gwałtownie. Naprzeciwko łóżka, na krześle o prostym, twardym oparciu, siedziała starsza kobieta. Włosy o szarym odcieniu miała upięte w ciasny kok. Twarz o pergaminowo cienkiej, żółtej skórze pokrywała sieć zmarszczek. Nieduże ciemne oczy mierzyły Ju badawczym spojrzeniem, a zwiędłe usta miały zdecydowany wyraz. Nieznajoma była ubrana w dostojną, różową suknię i masywne buty.
Świadoma, że nie może polegać na własnej pamięci, Ju postanowiła zawierzać instynktom.Gray zalecił obserwację bez uprzedzeń. Doceniała mądrość zawartą w tej radzie. Patrząc na kobietę w różu, całkowicie wyzbyła się lęku. Spokojnie, nie wstając z łóżka, powitała gościa.
- Dzień dobry.
- Ładne rzeczy! - rzekła kobieta. Mówiła, jak wydawało sie Ju, ze słowiańskim akcentem. - Przez tydzień zamartwiałam się o ciebie, a ty wracasz i nawet nie pofatygujesz sie, żeby się ze mną przywitać.
- Przykro mi. - Przeprosiny przyszły tak naturalnie, że nawet się uśmiechnęła.
- Wygadywali jakieś brednie o twojej pamięci. E tam! - Kobieta uderzyła dłonią w poręcz krzesła. - Moja Juvia miałaby nie pamiętać własnej niani?
Ju wpatrywała się w starszą kobietę intensywnie, lecz żadne wspomnienia nie przychodziły jej do głowy.
- Nie pamiętam - szepnęła z poczuciem winy. - Nic nie pamiętam, wybacz.
W ciągu siedemdziesięciu lat życia niania wychowała całe przedszkole dzieci i pochowała jedno z własnych, więc niewiele mogło ją zaskoczyć. Przez chwilę obie siedziały w ciszy, jakby piastunka przetrawiała tę nowinę, a potem podniosła się z krzesła energicznie jak nastolatka. Gdy stanęła u wezgłowia łóżka Ju, oczom księżniczki ukazała się kobieta podobna do różowego ptaka, o surowej twarzy i różańcu przypiętym do paska.
- Nazywam się Hilda Barysznowa, byłam nianią lady Kobato Kirigayi, twojej ciotki, oraz lady Hany Kirigayi, twojej matki - oświadczyła z godnością. - Gdy została księżniczką Haną z Magnolii, przyjechałam razem z nią, by niańczyć jej dzieci. Zmieniałam ci pieluchy, opatrywałam kolana i wycierałam nos. Kiedy wyjdziesz za mąż, będę się zajmowała twoimi dziećmi.
- Rozumiem.
Ju na wszelki wypadek posłała Hildzie najuprzejmiejszy uśmiech na jaki było ją stać. Nagle dotarło do niej, że jeszcze nie widziała własnego uśmiechu. Będzie musiała wrócić do lustra.
0 Byłam grzecznym dzieckiem? - spytała z niepohamowaną ciekawością.
- Hm... - Mruknięcie mogło oznaczać wszystko, lecz Ju odniosła wrażenie, że wyczuwa w głosie niani nitkę zadowolenia. - Czasami grzeczniejszym, czasami mniej grzecznym niż bracia - wyjaśniła i uważnie przyglądała się Ju. 0 Kiepsko spałaś, kochasiu - stwierdziła z troską. - Nic zresztą dziwnego. Wieczorem przyniosę ci szklankę gorącego mleka.
- Czy je lubię?
- Nie, ale wypijesz. A teraz pora na kąpiel. Za dużo wrażeń, za dużo lekarzy, ot, co ci dolega. Ejże, co zrobiłaś z rękami? - zawołała nagle, podnosząc jedną dłoń Juvii. - Wystarczył tydzień poza domem, żebyś zniszczyła paznokcie - powiedziała zrzędliwym tonem. - Gorzej niż kucharka. Połamane i obgryzione, a wydajesz na manicure tyle pieniędzy!
Niania gderała i gderała, a Ju nadal siedziała na łóżku. Dotyk ciepłej, suchej dłoni i dźwięk głosu przywołał jakieś ledwie uchwytne, niewyraźne uczucia. Gdy spróbowała je zatrzymać, zbladły i znikły, jak zwykle.
- Często robię manicure?
- Raz na tydzień - szepnęła niania.
- Zdaję się, że muszę coś z tym zrobić.
- Możesz poprosić tę swoją nadętą sekretarkę, żeby cię umówiła. Musisz też zadbać o włosy. Widział to kto, żeby księżniczka latała po okolicy z połamanymi paznokciami i rozwianymi włosami? Do czego to doszło. - Niania odeszła do przyległego pomieszczenia.
Ju wstała i rozebrała się. Krzątająca się przy kąpieli staruszka nie naruszyła jej prywatności. Nawet gdy zdjęła koszulę, staruszka była tuż obok, pomagając jej włożyć krótki, jedwabny szlafroczek.
- Zepnij włosy - nakazała niania - Później się nimi zajmiemy. - Widząc w oczach Ju wahanie, podeszła do toaletki i otworzyła małe, emaliowane pudełko. W środku leżało mnóstwo przeróżnych spinek. - Weź. - Jej ton był już mniej gderliwy. - Masz gęste włosy, zupełnie jak twoja matka. Potrzebujesz wielu spinek. - Cmokając, kierowała ją w stronę pomieszczenia, z którego dobiegał odgłos lecącej wody. Ju zatrzymała się w progu i rozejrzała wokoło.
Okno w dachu skonstruowane było tak przemyślnie, że można było, siedząc na wannie spoglądać na słońce, deszcz, lub księżyc. Wyłożone białymi kafelkami ściany zdobiły pnące rośliny, stanowiące wdzięczne tło dla olbrzymiej, zielonej wanny. Otumaniona obserwowała przypominający wodospad strumień wody płynący z szerokiego, lśniącego kranu.
Nagle zobaczyła siebie jako namiętną, zmysłową nimfę i zadała sobie pytanie, czy rzeczywiście taka jest. Zapach unoszący się znad wanny był tym samym, który dostała w maleńkiej, szklanej buteleczce, po którą książe posłał dziś rano. Zapach Juvii, przypomniała sobie Ju.
Zrzuciła szlafroczek i zanurzyła się w wodzie. Teraz, gdy niania odeszła, mamrocząc coś na temat porozrzucanych ubrań, mogła nareszcie oddać się przyjemności kąpieli. Gorąca woda opływała jej ciało. Nagle odkryła, że w ten sposób odprężała się setki razy wcześniej, ze wzrokiem utkwionym w niebo, pogrążona w myślach.
Niedługo będzie kolacja. Oczami wyobraźni widziała wyrafinowaną, uroczystą oprawę posiłku. Srebra, obrusy, świece, kryształy i porcelana. Bez najmniejszego problemu potrafiła przewidzieć menu i dopasować gatunek wina do potrawy. Wiedza na ten temat należała do równie podstawowej jak odpowiedź na pytanie, co najpierw należy na siebie włożyć. Nie miała jednak pojęcia, jaki wzorek zdobi ową delikatną porcelanę. Podobnie tajemnicze było wszystko, co kryło się za ścianą sypialni.
Zniecierpliwiona zanurzyła się głębiej. Już nie po raz pierwszy miała okazję skonstatować, że niecierpliwość stanowi istotną cechę jej natury. Odzyska pamięć, zapewniła sobie. Jeśli nie stanie się to wkrótce, znajdzie sposób, by sobie poradzić.
Gray Fullbuster. Ju sięgnęła po mydło i miękką, zbyt dużą gąbkę. On może stać się jej bramą do przeszłości. Co za ulga zająć na chwilę myśli kimś innym! Były policjant, przypomniała sobie, przyjaciel rodziny. Mimo że nie jest jej bliskim znajomym, wydaje się nieźle ją znać. Ma własne życie w Ameryce. Czy kiedyś tam była? Gray twierdzi, że tak.
Leżała spokojnie, w nadziei że zdoła uzyskać jakiś fragment własnego życia, lecz jej wewnętrzny ekran wyświetlał tylko ciąg chaotycznych obrazów. Imponujące gmachy, marmury i długie, oficjalne kolacje. I wielka rzeka o brzegach porośniętych gęstą soczystą trawą, po której pływają dziesiątki łódek. Odzyskiwanie nawet tak nieistotnych urywków wspomnień okazało się niezwykle wyczerpujące. Była prawie pewna, że rzeczywiście odwiedziła kraj Gray'a.
Skoncentruj się na nim, poradziła sobie. Jeśli ten człowiek ma być w jakikolwiek sposób pomocny, musi go zrozumieć. Przystojny, pomyślała, i niezwykle gładki w obyciu. Nie była pewna, co kryje się za tą fasadą. Sprawiał wrażenie człowieka twardego, samotnika, który wszystko robi po swojemu. To dobrze, skwitowała. Właśnie tego mi potrzeba.
W przeciwieństwie do rodziny nie miał żadnego powodu, by ją chronić. Podobnie zresztą, jak nie miał najmniejszego powodu by jej pomagać. Być może, przyjął stawiane przez nią warunki jedynie po to, by wywiązać się ze zobowiązań nałożonych nań przez ojca. Ochroniarz, pomyślała z niechęcią. Nie chciała mieć dwóch cieni.
Jednak, zastanawiała się, bawiąc się gąbką, czy nie o to właśnie go prosiła w czasie rozmowy? Co poczuła, gdy zobaczyła go w holu, za plecami brata? Ulgę, choć wstydziła się do tego przyznać. Stała tam cała rodzina, kochająca, zamartwiająca się o nią, a ona poczuła ulgę na widok nieznajomego.
Może to i lepiej, że myśli więcej o nim niż o sobie. Ju cisnęła gąbkę do wody. Skąd mogła wiedzieć, czy polubiłaby kobietę, którą była? Przecież równie dobrze mogła się okazać kimś oziębłym, nieczułym i samolubnym. Okazało się, że lubi piękne stroje i manicure. Czyżby była aż tak powierzchowna?
A jednak ją kochają. Wyłowiła gąbkę, by przycisnąć ją do twarzy. Miłość, którą widziała w oczach rodziny, była prawdziwa. Czy kochaliby ją, gdyby na to nie zasługiwała?
Namiętność. Pamiętała żar, który ogarnął jej ciało, gdy Gray pocałował jej dłoń. A zatem ma normalne, kobiece potrzeby. Czy kiedykolwiek je zrealizowała? Uśmiechając się do swoich myśli, oparła wygodnie głowę i zamknęła oczy. Ile kobiet mogłoby szczerze powiedzieć, że są niewinne?
Czy mężczyzna taki jak on potrafi odczytywać, co się dzieje w sercu kobiety? Czasami, gdy na nią patrzył, czuła, że sięga w głąb niej, wprawiając w drżenie struny, na których żaden nieznajomy nie miał prawa grać. Myśląc o nim, zaczęła się zastanawiać, jak by to było, gdyby pozwoliła mu się dotykać; tak naprawdę dotykać. Opuszki palców muskające skórę, dłoń pieszcząca rozgrzane ciało. Czuła rodzące się podniecenie i pozwoliła mu zawładnąć sobą.
Czy to nowe doświadczenie? - zastanawiała się, leniwym ruchem namydlając gąbką piersi. Czy z powodu innych mężczyzn też stawała się taka...rozpalona? Czy byli już jacyś mężczyźni, którzy opanowaliby jej umysł, budząc marzenia i fantazje? Czy jest kobietą pożądaną?
Podnosząc się z wanny, pozwoliła wodzie swobodnie spływać po ciele. Gray miał racje, jeśli chodzi o potencjalne zalety sytuacji, w której się znalazła. Mogła bez przeszkód obserwować, jak inni reagują na jej bliskość. Dziś wieczorem to właśnie będzie robić.
Wsparta na ramieniu ojca, szła na dół szerokimi schodami. Zapowiedział jej, że wypiją drinka w salonie, lecz nie dodał, że przyjdzie ją tam zaprowadzić. U stóp schodów przystanął, by czule ucałować dłoń córki. Ów gest, mimo że bardzo podobny do gestu Gray'a wywołał uśmiech, a nie podniecenie.
- Pięknie wyglądasz, Ju.
- Dziękuję. Przy tej kolekcji ubrań, którą mam w szafie, trudno by mi było źle się ubrać.
Roześmiał się; jeszcze nigdy nie wyglądał tak młodo.
- Zwykłaś mawiać, że ubrania są twoim jedynym nałogiem.
- Naprawdę?
W pozornie błahym pytaniu stary książę natychmiast wyczuł silną potrzebę dowiedzenia się czegoś nowego.
- Zawsze dawałaś mi wyłącznie powody do dumy - zapewnił, biorąc ją pod ramię i prowadząc dalej korytarzem.
Gray zauważył pewne napięcie istniejące między Jellalem a Jose'm, sekretarzem stanu w rządzie Igneel'a. Manifestowało się ono lodowatą uprzejmością. Kiedy Jellal obejmie tron, skonstatował Gray beznamiętnie, Jose z pewnością nie zasiądzie u jego boku.
Jellal od dawna wzbudzał zainteresowanie Gray'a. Młody książę był bardzo zamknięty w sobie. W przeciwieństwie do ojca nie miał wrodzonego odruchu kontrolowania siebie. Musiał ciężko na to pracować. Cokolwiek kipiało wewnątrz, nie mogło wybuchnąć, a przynajmniej nie publicznie. Jego brat nie miał podobnych ograniczeń.
Natsu siedział swobodnie, jednym uchem słuchając toczącej się rozmowy. Nie analizował każdego słowa, jak jego brat. Chciał cieszyć się tym, co przyniosło życie.
Podobnie jak Juvia, Gray nie mógł wiedzieć, czy dziewczyna, którą poznał przed laty, wyrosła na kobietę poważną, podobną do Jellala, czy też radosną, jak młodszy brat. Może też okazać się zupełnie inna niż rodzeństwo. Po dwóch krótkich rozmowach był tego nie mniej ciekaw jak sama Ju.
Jaka jest? Piękna, to widać od razu. Klasyczna uroda i elegancja nie przepadły wraz z pamięcią. Pod nimi wyczuwał żelazną wolę. Będzie jej potrzebowała, stwierdził, jeśli ma odkryć siebie.
Pociągała go, nie sposób temu zaprzeczyć. To, co dziś czuł, nie miało nic wspólnego z oczarowaniem, jakiego doświadczył lata temu. Teraz widział w niej kobietę, która ze wszystkich sił stara się nie utracić kontroli nad sytuacją, choć jej nie rozumie. Nie sposób nie cenić człowieka, który jest w stanie zapanować nad emocjami w chwili, gdy cały świat wali mu się na głowę.
Nie sposób również zaprzeczyć istnieniu pożądania, które czuł, ilekroć się spotkali. Sposób, w jaki na niego patrzyła tymi wielkimi, niebieskimi oczami, nie pozwalał mu o niej zapomnieć. Czy zawsze tak było? W każdym razie powinien być ostrożny. Nawet jeśli Ju wygląda jak kobieta, której można dotknąć, uwieść, z którą można pójść do łóżka, i tak pozostanie księżniczką. Nie taką z bajek, lecz prawdziwą z krwi i kości.
Gdy się odwrócił i spojrzał na nią, musiał przywołać całe swoje zawodowe opanowanie, aby nic po sobie nie pokazać.
Szła z wysoko podniesioną głową, jakby wchodziła na arenę, nie do salonu. Perły błyszczały w jej uszach, na szyi i w odgarniętych do tyłu włosach. Suknia miała kolor winogron. Jedwab i perły doskonale komponowały się z jej jasną karnacją. Postawa godna była tytułu, jaki nosiła. Choć nie trzymała się kurczowo ojcowskiego ramienia, Gray był pewien, że chętnie skorzystałaby z oparcia. Jednocześnie była czujna. A także, zauważył z satysfakcją, szukała go wzrokiem.
- Wasza Wysokość...
Spokojnie czekała, aż Jose przejdzie przez salę i złoży przed nią ukłon. Zobaczyła mężczyznę starszego niż Gray, lecz młodszego niż jej ojciec. Ciemne włosy przetykała siwizna, a na twarzy widoczne były pierwsze zmarszczki. Wspaniale pachnie, pomyślała, dziwiąc się przewrotności swojego umysłu. Chodził, nieznacznie powłócząc lewą nogą, lecz muszka i czarny garnitur nadawały mu niezwykle elegancki wygląd.
- Cieszę się, że pana znów widzę.
- Dziękuję. - Uścisk dłoni nie zrobił na niej najmniejszego wrażenia.
- Pan Jose i ja mieliśmy dziś wieczorem omówić pewne sprawy - powiedział książę. -Niestety, nie będzie mógł zostać z nami na kolacji.
- Same obowiązki i żadnych przyjemności, panie Jose. - Uśmiechnęła się uprzejmie.
- Naprawdę miło widzieć Waszą Wysokość bezpieczną w domu.
Kątem oka Ju zdążyła zauważyć porozumiewawcze spojrzenie, które wymienili obaj panowie.
- Skoro pewne sprawy nie wchodzą w zakres możliwych obowiązków, może czas pomyśleć o drinku - zaproponowała lekkim tonem.
Przechodząc przez salon, zauważyła pełne aprobaty spojrzenie Gray'a, co pomogło jej się nieco rozluźnić.
- Panowie, proszę się rozgościć. - Wskazała wszystkim miejsca. Wszystkim poza Natsu, który już dawno się rozgościł. -Czy mam swój ulubiony napój? - zapytała go wskazując na barek.
- Woda artezyjska z limonką - odparł z uśmiechem. -Zwykłaś mawiać, że do kolacji podaje się tyle wina, że nie potrzebujesz zaczynać zabijania swoich szarych komórek już przed jedzeniem.
- Bardzo rozsądnie.
Gray podszedł do baru przygotować napój dla księżniczki, a Ju zajęła miejsce na jednej z sof. Panowie rozgościli się wokół niej. Czy całe moje życie było zdominowane przez mężczyzn? -zastanawiała się, popijając podany napój.
- No i jak, powiedzieć wam co widzę? - zaczęła i nie czekając na odpowiedź, ciągnęła: - Widzę, że Jellal jest zdenerwowany oraz że mój ojciec ostrożnie stawia każdy krok, jak człowiek na polu minowym. Ja stoję na samym jego środku.
- Ta rozmowa nie ma sensu - stwierdził Jellal. - To sprawa czysto rodzinna.
- Problemy rodziny panującej są problemem całej Magnolii. - Głos Jose był uprzejmy, lecz, jak zauważyła Ju, całkowicie beznamiętny. - Stan zdrowia księżniczki Juvii to sprawa zarówno osobista, jak i wagi państwowej. Obawiam się, że światowa prasa zacznie żerować na wieści o jej amnezji, jeśli tylko dojdą do nich jakieś pogłoski. Jeszcze nie ucichła sprawa porwania. Pragnąłbym jedynie dać ludziom i Jej Wysokości chwilę wytchnienia.
- Jose ma rację. -Głos Igneel'a był nie tylko spokojny, lecz także przepełniony uczuciem.
- Teoretycznie. - Jellal posłał Gray'owi niechętne spojrzenie. - Co nie zmienia faktu, że Juvia potrzebuje odpoczynku i terapii. Ktokolwiek to zrobił... - palce księcia zacisnęły się wokół szklanki - drogo za to zapłaci.
- Jellalu. - Ju położyła rękę na jego dłoni dobrze znanym mu gestem, którego sama nie pamiętała. - Zanim ktokolwiek poniesie karę, muszę sobie przypomnieć, co się wydarzyło.
- Przypomnisz sobie, gdy będziesz gotowa. Tymczasem...
- Tymczasem. - przerwał mu ojciec - wszelkimi dostępnymi sposobami musimy chronić Ju. I zgadzam się z Jose'm, że nieujawnienie informacji o amnezji zwiększy jej bezpieczeństwo. Jeśli porywacze dowiedzą się, że nic dotąd nie powiedziałaś, mogą zechcieć uciszyć cię, zanim coś sobie przypomnisz.
Ju podniosła szklankę do ust i w milczeniu wysączyła napój.
- Jak mam to ukryć? - zapytała.
- Jeśli można, Wasza Wysokość - Jose, nim zwrócił się do Ju, zerknął w stronę Igneel'a - sugerowałbym pozostanie w pałacu wśród tych, którym pani ufa. Powinniśmy odwołać, lub przełożyć na później pani spotkania poza domem. Porwanie, wyczerpanie, szok wystarczą za usprawiedliwienie, nie trzeba nic dodawać.
Lekarz, który się panią zajmował, jest człowiekiem pani ojca. Nie musimy się obawiać, że powie więcej niż to, co mu każemy.
- Nie. - Ju zdecydowanym ruchem odstawiła szklankę.
- Słucham...?
- Nie - powtórzyła uprzejmie, szukając spojrzeniem ojca. - Nie będę tu siedziała jak w więzieniu. Jeśli mam jakieś zobowiązania, dotrzymam ich. - Zobaczyła, jak Natsu szerzy zęby w uśmiechu i wznosi toast.
- Wasza Wysokość musi zrozumieć, na jakie naraża się niebezpieczeństwo! Proszę poczekać przynajmniej do czasu, gdy policja ustali, kto panią porwał - zdenerwował się Jose.
- Mam siedzieć w zamknięciu i czekać z założonymi rękami? - Potrząsnęła głową. - Odmawiam.
- Juvio, nasze obowiązki nie zawsze są przyjemne. -Książę strząsnął popiół z nerwowo zapalonego papierosa.
- Być może. Nie mam w tej kwestii żadnego doświadczenia. - Pochyliła głowę i zatrzymała wzrok na pierścieniu, do którego zdążyła już przywyknąć. - Ci którzy mnie porwali, są nadal na wolności. Nie chcę, by myśleli, że są bezkarni. Panie Jose, zna mnie pan dobrze?
- Od dziecka, Wasza Wysokość.
- Czy określiłby mnie pan jako raczej inteligentną?
W oczach ministra pojawiły się iskierki wesołości.
-Znacznie więcej, niż "raczej" inteligentną,
- A więc sądzę, że możemy pójść na mały kompromis. Zgadzam się, żeby amnezję utrzymać w tajemnicy, jeśli uważacie, że tak będzie lepiej, ale nie zamierzam żyć w ukryciu.
Igneel chciał zabrać głos, lecz szybko usiadł z powrotem. Na jego ustach zagościł uśmiech. Nic a nic się nie zmieniła, stwierdził z zadowoleniem.
- Wasza Wysokość, byłbym szczęśliwy, mogąc pani pomóc, lecz...
- Dziękuje, panie Jose. Pan Fullbuster obiecał mi pomoc. - Mówiła głosem łagodnym, lecz nieznoszącym sprzeciwu. - powie mi wszystko, co będę chciała wiedzieć o księżniczce Juvii.
Gray odnotował niechęć na twarzy Jellal'a, widoczny namysł Igneel'a i ostrożną próbę sprzeciwu Jose'go.
- Księżniczka i ja zawarliśmy umowę. - Usiadł wygodnie, obserwując reakcję zgromadzonych. - Uważa, że towarzystwo obcej osoby może mieć na nią dobry wpływ.
- Później o tym porozmawiamy. - Igneel wstał z miejsca. Jego ton, jak zwykle uprzejmy, brzmiał równie kategorycznie jak córki. - Niezmiernie żałuję, że napięty plan zajęć nie pozwala ci zostać z nami na kolacji, Jose. Jutro dokończymy naszą rozmowę.
- Tak, Wasza Wysokość.
Uprzejme pożegnania, kurtuazyjne zwroty. Ju zamyślona odprowadziła go wzrokiem. Wygląda na bardzo szczerego i wrażliwego.
- Czy go lubię? - zwróciła się do ojca.
Książę uśmiechnął się, biorąc córkę pod rękę.
- Nigdy nie wypowiedziałaś się w tej kwestii. Dobrze wykonuje swoje obowiązki.
- I jest śmiertelnie nudny. - dodał Natsu, wstając z miejsca. - Chodźmy coś zjeść. - Pociągnął Ju za rękę. - Dziś wieczorem będziemy świętować. Możesz zjeść pół tuzina surowych ostryg, jeśli masz ochotę.
- Surowych? Czy ja je lubię?
- Uwielbiasz. - odparł wesoło i poprowadził siostrę do jadalni.
- Zabawne...Nie wiedziałam, że Natsu lubi dowcipy - rzekła Ju później, wychodząc z Gray'em na taras.
- A ty lubisz, gdy ci płata figle. - Gray przystanął, by osłonić dłonią płomień zapalniczki. Nikły blask oświetlił jego uśmiech, a wieczorna bryza uniosła dym w ciemność.
- Dowiedziałam się też, że nie cierpię ostryg, a mój charakterek domaga się odwetu - dodała, zaciskając usta. - Jellal jeszcze zapłaci za to, że mnie zmusił do połknięcia tego żywego paskudztwa. Ale mówiąc poważnie, Gray...- oparła się o kamienną barierkę - widzę, że postawiłam cię w dość niezręcznej sytuacji. Nie miałam takiego zamiaru, lecz cóż stało się. Mimo to ani nie myślę pozwolić ci odejść - dodała stanowczo.
- Sam podejmuję decyzje - oznajmił z naciskiem.
- Wiem. - Uśmiech Ju niespodziewanie przerodził się w szczery uśmiech. - Może dlatego tak dobrze się przy tobie czuję? - dodała, poważniejąc. - Dziś wieczorem posłuchałam twojej rady.
- To znaczy?
- Obserwowałam i wyciągałam wnioski. Wiesz, mam wspaniałego ojca. Doskonale sobie radzi mimo nawału obowiązków i trudnego ostatniego tygodnia. Służba odnosi się do niego z szacunkiem i bez lęku, więc musi być sprawiedliwy. Zgadzasz się ze mną?
Poruszyła głową, światło księżyca delikatnie zaigrało na jej włosach.
- Owszem.
- Jellal jest...jak by to powiedzieć...Zachowuje się jak znacznie starszy mężczyzna. Pewnie wydaje mu się, że tak powinno być. Nie polubił cię.
Opuściła głowę.
- To prawda. - oznajmił.
- Czy to ci przeszkadza?
Wzruszył ramionami.
- Nie wszyscy muszą mnie lubić.
- Szkoda że nie mam twojej pewności siebie. - Westchnęła. - W każdym razie dolałam oliwy do ognia. Kiedy powiedziałam, że mam ochotę się przejść i poprosiłam o twoje towarzystwo, nie był zadowolony. Jest bardzo zaborczy.
- Raczej zazdrosny! Wydaje mu się, że to należy do jego obowiązków - zauważył Gray.
- Tak czy owak z czasem zmieni zdanie na twój temat. Natsu jest inny, taki beztroski. Może to sprawa wieku, a może tego, że jest najmłodszy. A jednak przez cały czas obserwował mnie, jakbym za chwilę miała się potknąć i potrzebowała wsparcia. No i Jose. Co o nim myślisz?
- Nie znam go. - stwierdził lakonicznie.
- Ja też nie - odparła z kwaśną miną. - Naprawdę jestem ciekawa twojego zdania.
- No cóż, on także ma mnóstwo obowiązków. - odparł wymijająco.
- Jesteś człowiekiem bardzo opanowanym - orzekła. - Nie przypuszczałam, że to cecha narodowa Amerykanów.
- Ty też nie dajesz się ponieść emocjom - zauważył.
-Tak sądzisz? - Zamyśliła się, po czym powiedziała: - Może to i prawda, ale czyż nie wynika wyłącznie z konieczności? Nie mogę sobie pozwolić na strojenie fochów.
Kolacja kosztowała Ju więcej wysiłku, niż okazywała. Gray obserwował, jak ciężko opiera się dłońmi o kamienny murek. Była zmęczona, lecz doskonale rozumiał, że niechętnie myśli o powrocie do swoich apartamentów.
- Ju, czy nie myślałaś o tym, żeby wziąć kilka dni urlopu i gdzieś wyjechać? - zapytał z pozoru beztrosko.
Czujnie uniosła głowę.
- Wyjechać, nie uciec - wyjaśnił z naciskiem. - To normalna rzecz, takie nagłe wypady.
- Nie mogę sobie pozwolić na normalne zachowania, dopóki się nie dowiem, kim jestem - oznajmiła buntowniczo.
- Twój lekarz twierdzi, że amnezja niedługo minie.
- Co znaczy niedługo? - odparowała. - Tydzień, miesiąc, a może rok? Nie ma mowy, Gray! Nie będę siedziała z założonymi rękami, czekając, aż wszystko się wyjaśni. W szpitalu dręczył mnie sen... - Przymknęła oczy. - W tym śnie śpię i ie śpię jednocześnie. Nie mogę się poruszać. Jest ciemno i słyszę głosy, ale nie mogę ich zrozumieć, chociaż je rozpoznaję. I boję się, Gray. Jestem przerażona...
Łapczywie zaciągnął się papierosem.
- Podawali ci środki odurzające.
Powoli odwróciła się ku niemu. W przyciemnionym świetle oczy jej błyszczały.
- Skąd wiesz?
- Lekarze musieli ci zrobić płukanie żołądka. Na podstawie stanu, w jakim się znajdowałaś, można wyciągnąć wniosek, że cały czas podawano ci jakieś narkotyki. Nawet jeśli odzyskasz pamięć, pewnie nie będziesz w stanie przypomnieć sobie wszystkiego. Lepiej, żebyś była tego świadoma już teraz.
- Nie, Gray. - Zacisnęła usta i odezwała się, dopiero gdy była pewna, że głos jej nie zadrży. - Przypomnę sobie wszystko. Co jeszcze wiesz?
- Niewiele.
- Mów, miejmy to z głowy.
Strząsnął popiół i cisnął niedopałek poza taras.
- No dobrze. Zostałaś uprowadzona w niedzielę. Nie wiadomo dokładnie, o której godzinie, bo wybrałaś się na samotną przejażdżkę. Wieczorem zatelefonowali do Jellal'a.
- Do Jellala?
- Tak, niedzielne popołudnie zazwyczaj spędza w biurze. Ma tam własny numer, podobnie zresztą jak wy wszyscy. Rozmowa była krótka. Zakomunikowano jedynie, że zostałaś uprowadzona i nie wypuszczą cię, dopóki nie zostaną spełnione ich żądania. Jednak żadnych nie przedstawiono.
Gdzie była więziona? Pamiętała jedynie ciemność...
- Co Jellal zrobił?
- Pobiegł do ojca i natychmiast wszczęto poszukiwania. W poniedziałek rano znaleziono twój samochód sześćdziesiąt kilometrów od miasta, w miejscu, gdzie masz małą farmę. Zdaję się, że lubisz tam jeździć, aby cieszyć się samotnością. W poniedziałek wieczorem porywacze ujawnili pierwsze żądania Chodziło o pieniądze. Zanim zdążyli ustalić warunki transakcji, był kolejny telefon. Tym razem w zamian za twoją wolność żądano zwolnienia czterech więźniów.
- A to skomplikowało całą sytuację. - Pokiwała głową.
- Dwóch czekało na egzekucję za szpiegostwo - wyjaśnił, sądząc, że chciałby to wiedzieć. - W ten sposób sprawa wymknęła się ojcu spod kontroli. Pieniądze to jedno, a wypuszczenie więźniów to zupełnie inna sprawa. Negocjacje trwały, gdy niespodziewanie odnaleziono cię na poboczu drogi.
- Muszę tam wrócić - uznała, zaciskając dłonie. - Do miejsc, gdzie odnaleziono mój samochód i mnie.
- Jeszcze nie teraz, Ju. Zgodziłem się ci pomóc, ale musisz przystać na moje warunki.
Zmrużyła oczy, nagle czujna.
- To znaczy?
- Pozwól, że o pewnych sprawach ja będę decydował - rzekł stanowczo. - Zabiorę cię tam, kiedy ocenię, że jesteś wystarczająco silna. Na razie nigdzie się nam nie spieszy.
- A jeśli się nie podporządkuję?
- Wtedy twój ojciec może poważniej potraktować plan Jose'go.
- I niczego nie osiągnę.
- Owszem.
- Wiedziałam, że nie będzie łatwo z tobą współpracować, Gray. - Odeszła kilka kroków i stając w świetle księżyca, dodała: - Zdaję się, że nie mam zbytniego wyboru, i wcale mi się to nie podoba. Przecież możliwość wyboru to sens wolności. Dniem i nocą marzę, że odzyskam pamięć i przestanę być zależna od innych. Jutro po rozmowie z sekretarką jak jej tam...
- Aguria - podpowiedział - Sorano Aguria.
- Co za pospolite nazwisko. - skrzywiła się Ju. - W każdym razie rano przejrzę z nią mój rozkład zajęć. Chciałabym, abyś także rzucił na niego okiem. Pragnę się wywiązać ze wszystkich zobowiązań, bez względu na to, czego dotyczą, nawet gdybym miała strawić całe godziny na zakupach lub w salonie piękności.
- Myślisz, że tak właśnie spędzasz czas?
- To niewykluczone. Jestem przecież bogata, prawda?
- Owszem, nie da się ukryć.
- No cóż w takim razie...- Wzruszyła ramionami. Wieczorem, przed kolacją, leżałam sobie w wannie i rozmyślałam. Szczerze mówiąc, myślałam o tobie, Gray.
Powoli wsunął ręce do kieszeni.
- O mnie?
- Usiłowałam przeanalizować twoją osobowość. Niektóre rzeczy są dla mnie oczywiste, inne nie. Jeśli przypadkiem znałam się na mężczyznach, ta wiedza bezpowrotnie przepadła. - Podeszła do niego bez cienia zażenowania. - Zastanawiałam się, czy kiedyś cię pocałuję, czy weźmiesz mnie w ramiona, czy poznam tą część siebie, która każe mi o tym wszystkim myśleć.
Odchylił się i spojrzał na nią z góry.
- Czy to należy do moich obowiązków, Wasza Wysokość?
- Nie obchodzi mnie, co o tym myślisz.
- Nie? Ale może mnie obchodzi...
- Uważasz, że nie jestem atrakcyjna?
Wydęła wargi z udanym lekceważeniem i czekała na odpowiedź. Sprawiała wrażenie kobiety przywykłej do barwnych, wymyślnych komplementów. Od niego ich nie usłyszy!
- Nie jesteś nieatrakcyjna.
Dlaczego w ustach Gray'a stwierdzenie to zabrzmiało jak obelga?
- Może masz zobowiązania wobec innej kobiety? - dociekała. - Czy czułbyś, że postępujesz nieuczciwie, gdybyś mnie pocałował?
Tkwił na swoim miejscu, uśmiechając się uprzejmie.
- Nie mam żadnych zobowiązań, Wasza Wysokość - oznajmił sztywno.
- Dlaczego nagle zacząłeś mnie tytułować? - spytała z irytacją. - Chcesz mnie sprowokować?
- Tak.
Poczuła ogarniającą ją złość, lecz niespodziewanie dla samej siebie wybuchnęła śmiechem.
- To działa!
- Jest już późno. - Przyjacielskim gestem ujął jej dłoń. - Pozwól, że cię odprowadzę.
- To znaczy, że nie uważasz mnie za nieatrakcyjną. - stwierdziła z satysfakcją. Szli obok siebie, lecz nie razem. - Skoro nie masz zobowiązań, czemu mnie nie pocałujesz? Przecież zgodziłeś się mi pomagać.
Przystanął patrząc na nią.
- Obiecałem twojemu ojcu, że będę cię chronił przed kłopotami.
- Mówiłeś, że pomożesz mi odnaleźć siebie. Okazuje się, że twoje słowo nic nie znaczy albo nie lubisz kobiet...
Zdążyła przejść dwa stopnie, gdy złapał ją za ramię.
- Nie masz zwyczaju odpuszczać, prawda?
- Zdaje się, że nie - odparła z uśmiechem.
- Ja też. - Przyciągnął ją do siebie i dotknął jej warg z zamiarem złożenia na nich wymuszonego pocałunku. Rozumiał potrzeby kobiety, lecz wiedział, że jawnie nakłania go do zrobienia czegoś, od czego powinien się wstrzymać. Jego obojętność trwała zaledwie kilka sekund. Ju była ciepła, kusząca, podniecająca. Przyciągnął jej głowę i pocałował ją goręcej. Czuł, jak bez wahania namiętnie odpowiada.
Ju sądziła, że wie, czego ma się po nim spodziewać. Pocałunek był dla niej czymś równie oczywistym jak jedzenie czy picie. A jednak myliła się. W chwili, gdy ich usta się zetknęły, przestała panować nad ciałem. To Gray decydował o tym, co czuła. Nie pamiętała, czy było jej kiedyś dane doznać podobnego uczucia. Wszystko było świeże, nowe, podniecające. I zaskakująco głębokie.
Pragnęła go, marzyła o nim, tęskniła za jego dotykiem. Może nigdy wcześniej tego nie doświadczyła. Ból niespełnionego pożądania przeszywał dreszczem jej ciało. Ale czy był już ktoś wcześniej? Kto? Czy kiedyś już stała w świetle księżyca, opleciona silnymi, męskimi ramionami? Czy choć raz bez wahania gotowa była poddać się namiętności? Ile to dla niej znaczyło?
- Gray... - Ostrożnie cofnęła się kilka kroków. - Myliłam się. Dzięki temu nie rozumiem ani trochę więcej.
Pragnął bliskości Juvii, lecz nagle napłynęły pytania. Ilu było przed nim? Kto? Wrócił dystans, jaki jeszcze przed chwilą utrzymywał się między nimi.
- Wiesz co, powinniśmy się z tym przespać. - powiedział.
Ehehehe wreszcie skończyła :3 Jesteście ze mnie dumni? Bo ja z siebie bardzo XDD Tak dla umilenia dałam wam na sam koniec romansu Gruvii troszkę <3 Rozdział następny pojawi się...i tu pozostaje pytanie "KIEDY" bo niestety nie wiem :') Ale trzymajcie za mnie kciuki ^^ I proszę komentujcie to naprawdę mi pomaga w pisaniu :D
//Lucy
Świadoma, że nie może polegać na własnej pamięci, Ju postanowiła zawierzać instynktom.Gray zalecił obserwację bez uprzedzeń. Doceniała mądrość zawartą w tej radzie. Patrząc na kobietę w różu, całkowicie wyzbyła się lęku. Spokojnie, nie wstając z łóżka, powitała gościa.
- Dzień dobry.
- Ładne rzeczy! - rzekła kobieta. Mówiła, jak wydawało sie Ju, ze słowiańskim akcentem. - Przez tydzień zamartwiałam się o ciebie, a ty wracasz i nawet nie pofatygujesz sie, żeby się ze mną przywitać.
- Przykro mi. - Przeprosiny przyszły tak naturalnie, że nawet się uśmiechnęła.
- Wygadywali jakieś brednie o twojej pamięci. E tam! - Kobieta uderzyła dłonią w poręcz krzesła. - Moja Juvia miałaby nie pamiętać własnej niani?
Ju wpatrywała się w starszą kobietę intensywnie, lecz żadne wspomnienia nie przychodziły jej do głowy.
- Nie pamiętam - szepnęła z poczuciem winy. - Nic nie pamiętam, wybacz.
W ciągu siedemdziesięciu lat życia niania wychowała całe przedszkole dzieci i pochowała jedno z własnych, więc niewiele mogło ją zaskoczyć. Przez chwilę obie siedziały w ciszy, jakby piastunka przetrawiała tę nowinę, a potem podniosła się z krzesła energicznie jak nastolatka. Gdy stanęła u wezgłowia łóżka Ju, oczom księżniczki ukazała się kobieta podobna do różowego ptaka, o surowej twarzy i różańcu przypiętym do paska.
- Nazywam się Hilda Barysznowa, byłam nianią lady Kobato Kirigayi, twojej ciotki, oraz lady Hany Kirigayi, twojej matki - oświadczyła z godnością. - Gdy została księżniczką Haną z Magnolii, przyjechałam razem z nią, by niańczyć jej dzieci. Zmieniałam ci pieluchy, opatrywałam kolana i wycierałam nos. Kiedy wyjdziesz za mąż, będę się zajmowała twoimi dziećmi.
- Rozumiem.
Ju na wszelki wypadek posłała Hildzie najuprzejmiejszy uśmiech na jaki było ją stać. Nagle dotarło do niej, że jeszcze nie widziała własnego uśmiechu. Będzie musiała wrócić do lustra.
0 Byłam grzecznym dzieckiem? - spytała z niepohamowaną ciekawością.
- Hm... - Mruknięcie mogło oznaczać wszystko, lecz Ju odniosła wrażenie, że wyczuwa w głosie niani nitkę zadowolenia. - Czasami grzeczniejszym, czasami mniej grzecznym niż bracia - wyjaśniła i uważnie przyglądała się Ju. 0 Kiepsko spałaś, kochasiu - stwierdziła z troską. - Nic zresztą dziwnego. Wieczorem przyniosę ci szklankę gorącego mleka.
- Czy je lubię?
- Nie, ale wypijesz. A teraz pora na kąpiel. Za dużo wrażeń, za dużo lekarzy, ot, co ci dolega. Ejże, co zrobiłaś z rękami? - zawołała nagle, podnosząc jedną dłoń Juvii. - Wystarczył tydzień poza domem, żebyś zniszczyła paznokcie - powiedziała zrzędliwym tonem. - Gorzej niż kucharka. Połamane i obgryzione, a wydajesz na manicure tyle pieniędzy!
Niania gderała i gderała, a Ju nadal siedziała na łóżku. Dotyk ciepłej, suchej dłoni i dźwięk głosu przywołał jakieś ledwie uchwytne, niewyraźne uczucia. Gdy spróbowała je zatrzymać, zbladły i znikły, jak zwykle.
- Często robię manicure?
- Raz na tydzień - szepnęła niania.
- Zdaję się, że muszę coś z tym zrobić.
- Możesz poprosić tę swoją nadętą sekretarkę, żeby cię umówiła. Musisz też zadbać o włosy. Widział to kto, żeby księżniczka latała po okolicy z połamanymi paznokciami i rozwianymi włosami? Do czego to doszło. - Niania odeszła do przyległego pomieszczenia.
Ju wstała i rozebrała się. Krzątająca się przy kąpieli staruszka nie naruszyła jej prywatności. Nawet gdy zdjęła koszulę, staruszka była tuż obok, pomagając jej włożyć krótki, jedwabny szlafroczek.
- Zepnij włosy - nakazała niania - Później się nimi zajmiemy. - Widząc w oczach Ju wahanie, podeszła do toaletki i otworzyła małe, emaliowane pudełko. W środku leżało mnóstwo przeróżnych spinek. - Weź. - Jej ton był już mniej gderliwy. - Masz gęste włosy, zupełnie jak twoja matka. Potrzebujesz wielu spinek. - Cmokając, kierowała ją w stronę pomieszczenia, z którego dobiegał odgłos lecącej wody. Ju zatrzymała się w progu i rozejrzała wokoło.
Okno w dachu skonstruowane było tak przemyślnie, że można było, siedząc na wannie spoglądać na słońce, deszcz, lub księżyc. Wyłożone białymi kafelkami ściany zdobiły pnące rośliny, stanowiące wdzięczne tło dla olbrzymiej, zielonej wanny. Otumaniona obserwowała przypominający wodospad strumień wody płynący z szerokiego, lśniącego kranu.
Nagle zobaczyła siebie jako namiętną, zmysłową nimfę i zadała sobie pytanie, czy rzeczywiście taka jest. Zapach unoszący się znad wanny był tym samym, który dostała w maleńkiej, szklanej buteleczce, po którą książe posłał dziś rano. Zapach Juvii, przypomniała sobie Ju.
Zrzuciła szlafroczek i zanurzyła się w wodzie. Teraz, gdy niania odeszła, mamrocząc coś na temat porozrzucanych ubrań, mogła nareszcie oddać się przyjemności kąpieli. Gorąca woda opływała jej ciało. Nagle odkryła, że w ten sposób odprężała się setki razy wcześniej, ze wzrokiem utkwionym w niebo, pogrążona w myślach.
Niedługo będzie kolacja. Oczami wyobraźni widziała wyrafinowaną, uroczystą oprawę posiłku. Srebra, obrusy, świece, kryształy i porcelana. Bez najmniejszego problemu potrafiła przewidzieć menu i dopasować gatunek wina do potrawy. Wiedza na ten temat należała do równie podstawowej jak odpowiedź na pytanie, co najpierw należy na siebie włożyć. Nie miała jednak pojęcia, jaki wzorek zdobi ową delikatną porcelanę. Podobnie tajemnicze było wszystko, co kryło się za ścianą sypialni.
Zniecierpliwiona zanurzyła się głębiej. Już nie po raz pierwszy miała okazję skonstatować, że niecierpliwość stanowi istotną cechę jej natury. Odzyska pamięć, zapewniła sobie. Jeśli nie stanie się to wkrótce, znajdzie sposób, by sobie poradzić.
Gray Fullbuster. Ju sięgnęła po mydło i miękką, zbyt dużą gąbkę. On może stać się jej bramą do przeszłości. Co za ulga zająć na chwilę myśli kimś innym! Były policjant, przypomniała sobie, przyjaciel rodziny. Mimo że nie jest jej bliskim znajomym, wydaje się nieźle ją znać. Ma własne życie w Ameryce. Czy kiedyś tam była? Gray twierdzi, że tak.
Leżała spokojnie, w nadziei że zdoła uzyskać jakiś fragment własnego życia, lecz jej wewnętrzny ekran wyświetlał tylko ciąg chaotycznych obrazów. Imponujące gmachy, marmury i długie, oficjalne kolacje. I wielka rzeka o brzegach porośniętych gęstą soczystą trawą, po której pływają dziesiątki łódek. Odzyskiwanie nawet tak nieistotnych urywków wspomnień okazało się niezwykle wyczerpujące. Była prawie pewna, że rzeczywiście odwiedziła kraj Gray'a.
Skoncentruj się na nim, poradziła sobie. Jeśli ten człowiek ma być w jakikolwiek sposób pomocny, musi go zrozumieć. Przystojny, pomyślała, i niezwykle gładki w obyciu. Nie była pewna, co kryje się za tą fasadą. Sprawiał wrażenie człowieka twardego, samotnika, który wszystko robi po swojemu. To dobrze, skwitowała. Właśnie tego mi potrzeba.
W przeciwieństwie do rodziny nie miał żadnego powodu, by ją chronić. Podobnie zresztą, jak nie miał najmniejszego powodu by jej pomagać. Być może, przyjął stawiane przez nią warunki jedynie po to, by wywiązać się ze zobowiązań nałożonych nań przez ojca. Ochroniarz, pomyślała z niechęcią. Nie chciała mieć dwóch cieni.
Jednak, zastanawiała się, bawiąc się gąbką, czy nie o to właśnie go prosiła w czasie rozmowy? Co poczuła, gdy zobaczyła go w holu, za plecami brata? Ulgę, choć wstydziła się do tego przyznać. Stała tam cała rodzina, kochająca, zamartwiająca się o nią, a ona poczuła ulgę na widok nieznajomego.
Może to i lepiej, że myśli więcej o nim niż o sobie. Ju cisnęła gąbkę do wody. Skąd mogła wiedzieć, czy polubiłaby kobietę, którą była? Przecież równie dobrze mogła się okazać kimś oziębłym, nieczułym i samolubnym. Okazało się, że lubi piękne stroje i manicure. Czyżby była aż tak powierzchowna?
A jednak ją kochają. Wyłowiła gąbkę, by przycisnąć ją do twarzy. Miłość, którą widziała w oczach rodziny, była prawdziwa. Czy kochaliby ją, gdyby na to nie zasługiwała?
Namiętność. Pamiętała żar, który ogarnął jej ciało, gdy Gray pocałował jej dłoń. A zatem ma normalne, kobiece potrzeby. Czy kiedykolwiek je zrealizowała? Uśmiechając się do swoich myśli, oparła wygodnie głowę i zamknęła oczy. Ile kobiet mogłoby szczerze powiedzieć, że są niewinne?
Czy mężczyzna taki jak on potrafi odczytywać, co się dzieje w sercu kobiety? Czasami, gdy na nią patrzył, czuła, że sięga w głąb niej, wprawiając w drżenie struny, na których żaden nieznajomy nie miał prawa grać. Myśląc o nim, zaczęła się zastanawiać, jak by to było, gdyby pozwoliła mu się dotykać; tak naprawdę dotykać. Opuszki palców muskające skórę, dłoń pieszcząca rozgrzane ciało. Czuła rodzące się podniecenie i pozwoliła mu zawładnąć sobą.
Czy to nowe doświadczenie? - zastanawiała się, leniwym ruchem namydlając gąbką piersi. Czy z powodu innych mężczyzn też stawała się taka...rozpalona? Czy byli już jacyś mężczyźni, którzy opanowaliby jej umysł, budząc marzenia i fantazje? Czy jest kobietą pożądaną?
Podnosząc się z wanny, pozwoliła wodzie swobodnie spływać po ciele. Gray miał racje, jeśli chodzi o potencjalne zalety sytuacji, w której się znalazła. Mogła bez przeszkód obserwować, jak inni reagują na jej bliskość. Dziś wieczorem to właśnie będzie robić.
Wsparta na ramieniu ojca, szła na dół szerokimi schodami. Zapowiedział jej, że wypiją drinka w salonie, lecz nie dodał, że przyjdzie ją tam zaprowadzić. U stóp schodów przystanął, by czule ucałować dłoń córki. Ów gest, mimo że bardzo podobny do gestu Gray'a wywołał uśmiech, a nie podniecenie.
- Pięknie wyglądasz, Ju.
- Dziękuję. Przy tej kolekcji ubrań, którą mam w szafie, trudno by mi było źle się ubrać.
Roześmiał się; jeszcze nigdy nie wyglądał tak młodo.
- Zwykłaś mawiać, że ubrania są twoim jedynym nałogiem.
- Naprawdę?
W pozornie błahym pytaniu stary książę natychmiast wyczuł silną potrzebę dowiedzenia się czegoś nowego.
- Zawsze dawałaś mi wyłącznie powody do dumy - zapewnił, biorąc ją pod ramię i prowadząc dalej korytarzem.
Gray zauważył pewne napięcie istniejące między Jellalem a Jose'm, sekretarzem stanu w rządzie Igneel'a. Manifestowało się ono lodowatą uprzejmością. Kiedy Jellal obejmie tron, skonstatował Gray beznamiętnie, Jose z pewnością nie zasiądzie u jego boku.
Jellal od dawna wzbudzał zainteresowanie Gray'a. Młody książę był bardzo zamknięty w sobie. W przeciwieństwie do ojca nie miał wrodzonego odruchu kontrolowania siebie. Musiał ciężko na to pracować. Cokolwiek kipiało wewnątrz, nie mogło wybuchnąć, a przynajmniej nie publicznie. Jego brat nie miał podobnych ograniczeń.
Natsu siedział swobodnie, jednym uchem słuchając toczącej się rozmowy. Nie analizował każdego słowa, jak jego brat. Chciał cieszyć się tym, co przyniosło życie.
Podobnie jak Juvia, Gray nie mógł wiedzieć, czy dziewczyna, którą poznał przed laty, wyrosła na kobietę poważną, podobną do Jellala, czy też radosną, jak młodszy brat. Może też okazać się zupełnie inna niż rodzeństwo. Po dwóch krótkich rozmowach był tego nie mniej ciekaw jak sama Ju.
Jaka jest? Piękna, to widać od razu. Klasyczna uroda i elegancja nie przepadły wraz z pamięcią. Pod nimi wyczuwał żelazną wolę. Będzie jej potrzebowała, stwierdził, jeśli ma odkryć siebie.
Pociągała go, nie sposób temu zaprzeczyć. To, co dziś czuł, nie miało nic wspólnego z oczarowaniem, jakiego doświadczył lata temu. Teraz widział w niej kobietę, która ze wszystkich sił stara się nie utracić kontroli nad sytuacją, choć jej nie rozumie. Nie sposób nie cenić człowieka, który jest w stanie zapanować nad emocjami w chwili, gdy cały świat wali mu się na głowę.
Nie sposób również zaprzeczyć istnieniu pożądania, które czuł, ilekroć się spotkali. Sposób, w jaki na niego patrzyła tymi wielkimi, niebieskimi oczami, nie pozwalał mu o niej zapomnieć. Czy zawsze tak było? W każdym razie powinien być ostrożny. Nawet jeśli Ju wygląda jak kobieta, której można dotknąć, uwieść, z którą można pójść do łóżka, i tak pozostanie księżniczką. Nie taką z bajek, lecz prawdziwą z krwi i kości.
Gdy się odwrócił i spojrzał na nią, musiał przywołać całe swoje zawodowe opanowanie, aby nic po sobie nie pokazać.
Szła z wysoko podniesioną głową, jakby wchodziła na arenę, nie do salonu. Perły błyszczały w jej uszach, na szyi i w odgarniętych do tyłu włosach. Suknia miała kolor winogron. Jedwab i perły doskonale komponowały się z jej jasną karnacją. Postawa godna była tytułu, jaki nosiła. Choć nie trzymała się kurczowo ojcowskiego ramienia, Gray był pewien, że chętnie skorzystałaby z oparcia. Jednocześnie była czujna. A także, zauważył z satysfakcją, szukała go wzrokiem.
- Wasza Wysokość...
Spokojnie czekała, aż Jose przejdzie przez salę i złoży przed nią ukłon. Zobaczyła mężczyznę starszego niż Gray, lecz młodszego niż jej ojciec. Ciemne włosy przetykała siwizna, a na twarzy widoczne były pierwsze zmarszczki. Wspaniale pachnie, pomyślała, dziwiąc się przewrotności swojego umysłu. Chodził, nieznacznie powłócząc lewą nogą, lecz muszka i czarny garnitur nadawały mu niezwykle elegancki wygląd.
- Cieszę się, że pana znów widzę.
- Dziękuję. - Uścisk dłoni nie zrobił na niej najmniejszego wrażenia.
- Pan Jose i ja mieliśmy dziś wieczorem omówić pewne sprawy - powiedział książę. -Niestety, nie będzie mógł zostać z nami na kolacji.
- Same obowiązki i żadnych przyjemności, panie Jose. - Uśmiechnęła się uprzejmie.
- Naprawdę miło widzieć Waszą Wysokość bezpieczną w domu.
Kątem oka Ju zdążyła zauważyć porozumiewawcze spojrzenie, które wymienili obaj panowie.
- Skoro pewne sprawy nie wchodzą w zakres możliwych obowiązków, może czas pomyśleć o drinku - zaproponowała lekkim tonem.
Przechodząc przez salon, zauważyła pełne aprobaty spojrzenie Gray'a, co pomogło jej się nieco rozluźnić.
- Panowie, proszę się rozgościć. - Wskazała wszystkim miejsca. Wszystkim poza Natsu, który już dawno się rozgościł. -Czy mam swój ulubiony napój? - zapytała go wskazując na barek.
- Woda artezyjska z limonką - odparł z uśmiechem. -Zwykłaś mawiać, że do kolacji podaje się tyle wina, że nie potrzebujesz zaczynać zabijania swoich szarych komórek już przed jedzeniem.
- Bardzo rozsądnie.
Gray podszedł do baru przygotować napój dla księżniczki, a Ju zajęła miejsce na jednej z sof. Panowie rozgościli się wokół niej. Czy całe moje życie było zdominowane przez mężczyzn? -zastanawiała się, popijając podany napój.
- No i jak, powiedzieć wam co widzę? - zaczęła i nie czekając na odpowiedź, ciągnęła: - Widzę, że Jellal jest zdenerwowany oraz że mój ojciec ostrożnie stawia każdy krok, jak człowiek na polu minowym. Ja stoję na samym jego środku.
- Ta rozmowa nie ma sensu - stwierdził Jellal. - To sprawa czysto rodzinna.
- Problemy rodziny panującej są problemem całej Magnolii. - Głos Jose był uprzejmy, lecz, jak zauważyła Ju, całkowicie beznamiętny. - Stan zdrowia księżniczki Juvii to sprawa zarówno osobista, jak i wagi państwowej. Obawiam się, że światowa prasa zacznie żerować na wieści o jej amnezji, jeśli tylko dojdą do nich jakieś pogłoski. Jeszcze nie ucichła sprawa porwania. Pragnąłbym jedynie dać ludziom i Jej Wysokości chwilę wytchnienia.
- Jose ma rację. -Głos Igneel'a był nie tylko spokojny, lecz także przepełniony uczuciem.
- Teoretycznie. - Jellal posłał Gray'owi niechętne spojrzenie. - Co nie zmienia faktu, że Juvia potrzebuje odpoczynku i terapii. Ktokolwiek to zrobił... - palce księcia zacisnęły się wokół szklanki - drogo za to zapłaci.
- Jellalu. - Ju położyła rękę na jego dłoni dobrze znanym mu gestem, którego sama nie pamiętała. - Zanim ktokolwiek poniesie karę, muszę sobie przypomnieć, co się wydarzyło.
- Przypomnisz sobie, gdy będziesz gotowa. Tymczasem...
- Tymczasem. - przerwał mu ojciec - wszelkimi dostępnymi sposobami musimy chronić Ju. I zgadzam się z Jose'm, że nieujawnienie informacji o amnezji zwiększy jej bezpieczeństwo. Jeśli porywacze dowiedzą się, że nic dotąd nie powiedziałaś, mogą zechcieć uciszyć cię, zanim coś sobie przypomnisz.
Ju podniosła szklankę do ust i w milczeniu wysączyła napój.
- Jak mam to ukryć? - zapytała.
- Jeśli można, Wasza Wysokość - Jose, nim zwrócił się do Ju, zerknął w stronę Igneel'a - sugerowałbym pozostanie w pałacu wśród tych, którym pani ufa. Powinniśmy odwołać, lub przełożyć na później pani spotkania poza domem. Porwanie, wyczerpanie, szok wystarczą za usprawiedliwienie, nie trzeba nic dodawać.
Lekarz, który się panią zajmował, jest człowiekiem pani ojca. Nie musimy się obawiać, że powie więcej niż to, co mu każemy.
- Nie. - Ju zdecydowanym ruchem odstawiła szklankę.
- Słucham...?
- Nie - powtórzyła uprzejmie, szukając spojrzeniem ojca. - Nie będę tu siedziała jak w więzieniu. Jeśli mam jakieś zobowiązania, dotrzymam ich. - Zobaczyła, jak Natsu szerzy zęby w uśmiechu i wznosi toast.
- Wasza Wysokość musi zrozumieć, na jakie naraża się niebezpieczeństwo! Proszę poczekać przynajmniej do czasu, gdy policja ustali, kto panią porwał - zdenerwował się Jose.
- Mam siedzieć w zamknięciu i czekać z założonymi rękami? - Potrząsnęła głową. - Odmawiam.
- Juvio, nasze obowiązki nie zawsze są przyjemne. -Książę strząsnął popiół z nerwowo zapalonego papierosa.
- Być może. Nie mam w tej kwestii żadnego doświadczenia. - Pochyliła głowę i zatrzymała wzrok na pierścieniu, do którego zdążyła już przywyknąć. - Ci którzy mnie porwali, są nadal na wolności. Nie chcę, by myśleli, że są bezkarni. Panie Jose, zna mnie pan dobrze?
- Od dziecka, Wasza Wysokość.
- Czy określiłby mnie pan jako raczej inteligentną?
W oczach ministra pojawiły się iskierki wesołości.
-Znacznie więcej, niż "raczej" inteligentną,
- A więc sądzę, że możemy pójść na mały kompromis. Zgadzam się, żeby amnezję utrzymać w tajemnicy, jeśli uważacie, że tak będzie lepiej, ale nie zamierzam żyć w ukryciu.
Igneel chciał zabrać głos, lecz szybko usiadł z powrotem. Na jego ustach zagościł uśmiech. Nic a nic się nie zmieniła, stwierdził z zadowoleniem.
- Wasza Wysokość, byłbym szczęśliwy, mogąc pani pomóc, lecz...
- Dziękuje, panie Jose. Pan Fullbuster obiecał mi pomoc. - Mówiła głosem łagodnym, lecz nieznoszącym sprzeciwu. - powie mi wszystko, co będę chciała wiedzieć o księżniczce Juvii.
Gray odnotował niechęć na twarzy Jellal'a, widoczny namysł Igneel'a i ostrożną próbę sprzeciwu Jose'go.
- Księżniczka i ja zawarliśmy umowę. - Usiadł wygodnie, obserwując reakcję zgromadzonych. - Uważa, że towarzystwo obcej osoby może mieć na nią dobry wpływ.
- Później o tym porozmawiamy. - Igneel wstał z miejsca. Jego ton, jak zwykle uprzejmy, brzmiał równie kategorycznie jak córki. - Niezmiernie żałuję, że napięty plan zajęć nie pozwala ci zostać z nami na kolacji, Jose. Jutro dokończymy naszą rozmowę.
- Tak, Wasza Wysokość.
Uprzejme pożegnania, kurtuazyjne zwroty. Ju zamyślona odprowadziła go wzrokiem. Wygląda na bardzo szczerego i wrażliwego.
- Czy go lubię? - zwróciła się do ojca.
Książę uśmiechnął się, biorąc córkę pod rękę.
- Nigdy nie wypowiedziałaś się w tej kwestii. Dobrze wykonuje swoje obowiązki.
- I jest śmiertelnie nudny. - dodał Natsu, wstając z miejsca. - Chodźmy coś zjeść. - Pociągnął Ju za rękę. - Dziś wieczorem będziemy świętować. Możesz zjeść pół tuzina surowych ostryg, jeśli masz ochotę.
- Surowych? Czy ja je lubię?
- Uwielbiasz. - odparł wesoło i poprowadził siostrę do jadalni.
- Zabawne...Nie wiedziałam, że Natsu lubi dowcipy - rzekła Ju później, wychodząc z Gray'em na taras.
- A ty lubisz, gdy ci płata figle. - Gray przystanął, by osłonić dłonią płomień zapalniczki. Nikły blask oświetlił jego uśmiech, a wieczorna bryza uniosła dym w ciemność.
- Dowiedziałam się też, że nie cierpię ostryg, a mój charakterek domaga się odwetu - dodała, zaciskając usta. - Jellal jeszcze zapłaci za to, że mnie zmusił do połknięcia tego żywego paskudztwa. Ale mówiąc poważnie, Gray...- oparła się o kamienną barierkę - widzę, że postawiłam cię w dość niezręcznej sytuacji. Nie miałam takiego zamiaru, lecz cóż stało się. Mimo to ani nie myślę pozwolić ci odejść - dodała stanowczo.
- Sam podejmuję decyzje - oznajmił z naciskiem.
- Wiem. - Uśmiech Ju niespodziewanie przerodził się w szczery uśmiech. - Może dlatego tak dobrze się przy tobie czuję? - dodała, poważniejąc. - Dziś wieczorem posłuchałam twojej rady.
- To znaczy?
- Obserwowałam i wyciągałam wnioski. Wiesz, mam wspaniałego ojca. Doskonale sobie radzi mimo nawału obowiązków i trudnego ostatniego tygodnia. Służba odnosi się do niego z szacunkiem i bez lęku, więc musi być sprawiedliwy. Zgadzasz się ze mną?
Poruszyła głową, światło księżyca delikatnie zaigrało na jej włosach.
- Owszem.
- Jellal jest...jak by to powiedzieć...Zachowuje się jak znacznie starszy mężczyzna. Pewnie wydaje mu się, że tak powinno być. Nie polubił cię.
Opuściła głowę.
- To prawda. - oznajmił.
- Czy to ci przeszkadza?
Wzruszył ramionami.
- Nie wszyscy muszą mnie lubić.
- Szkoda że nie mam twojej pewności siebie. - Westchnęła. - W każdym razie dolałam oliwy do ognia. Kiedy powiedziałam, że mam ochotę się przejść i poprosiłam o twoje towarzystwo, nie był zadowolony. Jest bardzo zaborczy.
- Raczej zazdrosny! Wydaje mu się, że to należy do jego obowiązków - zauważył Gray.
- Tak czy owak z czasem zmieni zdanie na twój temat. Natsu jest inny, taki beztroski. Może to sprawa wieku, a może tego, że jest najmłodszy. A jednak przez cały czas obserwował mnie, jakbym za chwilę miała się potknąć i potrzebowała wsparcia. No i Jose. Co o nim myślisz?
- Nie znam go. - stwierdził lakonicznie.
- Ja też nie - odparła z kwaśną miną. - Naprawdę jestem ciekawa twojego zdania.
- No cóż, on także ma mnóstwo obowiązków. - odparł wymijająco.
- Jesteś człowiekiem bardzo opanowanym - orzekła. - Nie przypuszczałam, że to cecha narodowa Amerykanów.
- Ty też nie dajesz się ponieść emocjom - zauważył.
-Tak sądzisz? - Zamyśliła się, po czym powiedziała: - Może to i prawda, ale czyż nie wynika wyłącznie z konieczności? Nie mogę sobie pozwolić na strojenie fochów.
Kolacja kosztowała Ju więcej wysiłku, niż okazywała. Gray obserwował, jak ciężko opiera się dłońmi o kamienny murek. Była zmęczona, lecz doskonale rozumiał, że niechętnie myśli o powrocie do swoich apartamentów.
- Ju, czy nie myślałaś o tym, żeby wziąć kilka dni urlopu i gdzieś wyjechać? - zapytał z pozoru beztrosko.
Czujnie uniosła głowę.
- Wyjechać, nie uciec - wyjaśnił z naciskiem. - To normalna rzecz, takie nagłe wypady.
- Nie mogę sobie pozwolić na normalne zachowania, dopóki się nie dowiem, kim jestem - oznajmiła buntowniczo.
- Twój lekarz twierdzi, że amnezja niedługo minie.
- Co znaczy niedługo? - odparowała. - Tydzień, miesiąc, a może rok? Nie ma mowy, Gray! Nie będę siedziała z założonymi rękami, czekając, aż wszystko się wyjaśni. W szpitalu dręczył mnie sen... - Przymknęła oczy. - W tym śnie śpię i ie śpię jednocześnie. Nie mogę się poruszać. Jest ciemno i słyszę głosy, ale nie mogę ich zrozumieć, chociaż je rozpoznaję. I boję się, Gray. Jestem przerażona...
Łapczywie zaciągnął się papierosem.
- Podawali ci środki odurzające.
Powoli odwróciła się ku niemu. W przyciemnionym świetle oczy jej błyszczały.
- Skąd wiesz?
- Lekarze musieli ci zrobić płukanie żołądka. Na podstawie stanu, w jakim się znajdowałaś, można wyciągnąć wniosek, że cały czas podawano ci jakieś narkotyki. Nawet jeśli odzyskasz pamięć, pewnie nie będziesz w stanie przypomnieć sobie wszystkiego. Lepiej, żebyś była tego świadoma już teraz.
- Nie, Gray. - Zacisnęła usta i odezwała się, dopiero gdy była pewna, że głos jej nie zadrży. - Przypomnę sobie wszystko. Co jeszcze wiesz?
- Niewiele.
- Mów, miejmy to z głowy.
Strząsnął popiół i cisnął niedopałek poza taras.
- No dobrze. Zostałaś uprowadzona w niedzielę. Nie wiadomo dokładnie, o której godzinie, bo wybrałaś się na samotną przejażdżkę. Wieczorem zatelefonowali do Jellal'a.
- Do Jellala?
- Tak, niedzielne popołudnie zazwyczaj spędza w biurze. Ma tam własny numer, podobnie zresztą jak wy wszyscy. Rozmowa była krótka. Zakomunikowano jedynie, że zostałaś uprowadzona i nie wypuszczą cię, dopóki nie zostaną spełnione ich żądania. Jednak żadnych nie przedstawiono.
Gdzie była więziona? Pamiętała jedynie ciemność...
- Co Jellal zrobił?
- Pobiegł do ojca i natychmiast wszczęto poszukiwania. W poniedziałek rano znaleziono twój samochód sześćdziesiąt kilometrów od miasta, w miejscu, gdzie masz małą farmę. Zdaję się, że lubisz tam jeździć, aby cieszyć się samotnością. W poniedziałek wieczorem porywacze ujawnili pierwsze żądania Chodziło o pieniądze. Zanim zdążyli ustalić warunki transakcji, był kolejny telefon. Tym razem w zamian za twoją wolność żądano zwolnienia czterech więźniów.
- A to skomplikowało całą sytuację. - Pokiwała głową.
- Dwóch czekało na egzekucję za szpiegostwo - wyjaśnił, sądząc, że chciałby to wiedzieć. - W ten sposób sprawa wymknęła się ojcu spod kontroli. Pieniądze to jedno, a wypuszczenie więźniów to zupełnie inna sprawa. Negocjacje trwały, gdy niespodziewanie odnaleziono cię na poboczu drogi.
- Muszę tam wrócić - uznała, zaciskając dłonie. - Do miejsc, gdzie odnaleziono mój samochód i mnie.
- Jeszcze nie teraz, Ju. Zgodziłem się ci pomóc, ale musisz przystać na moje warunki.
Zmrużyła oczy, nagle czujna.
- To znaczy?
- Pozwól, że o pewnych sprawach ja będę decydował - rzekł stanowczo. - Zabiorę cię tam, kiedy ocenię, że jesteś wystarczająco silna. Na razie nigdzie się nam nie spieszy.
- A jeśli się nie podporządkuję?
- Wtedy twój ojciec może poważniej potraktować plan Jose'go.
- I niczego nie osiągnę.
- Owszem.
- Wiedziałam, że nie będzie łatwo z tobą współpracować, Gray. - Odeszła kilka kroków i stając w świetle księżyca, dodała: - Zdaję się, że nie mam zbytniego wyboru, i wcale mi się to nie podoba. Przecież możliwość wyboru to sens wolności. Dniem i nocą marzę, że odzyskam pamięć i przestanę być zależna od innych. Jutro po rozmowie z sekretarką jak jej tam...
- Aguria - podpowiedział - Sorano Aguria.
- Co za pospolite nazwisko. - skrzywiła się Ju. - W każdym razie rano przejrzę z nią mój rozkład zajęć. Chciałabym, abyś także rzucił na niego okiem. Pragnę się wywiązać ze wszystkich zobowiązań, bez względu na to, czego dotyczą, nawet gdybym miała strawić całe godziny na zakupach lub w salonie piękności.
- Myślisz, że tak właśnie spędzasz czas?
- To niewykluczone. Jestem przecież bogata, prawda?
- Owszem, nie da się ukryć.
- No cóż w takim razie...- Wzruszyła ramionami. Wieczorem, przed kolacją, leżałam sobie w wannie i rozmyślałam. Szczerze mówiąc, myślałam o tobie, Gray.
Powoli wsunął ręce do kieszeni.
- O mnie?
- Usiłowałam przeanalizować twoją osobowość. Niektóre rzeczy są dla mnie oczywiste, inne nie. Jeśli przypadkiem znałam się na mężczyznach, ta wiedza bezpowrotnie przepadła. - Podeszła do niego bez cienia zażenowania. - Zastanawiałam się, czy kiedyś cię pocałuję, czy weźmiesz mnie w ramiona, czy poznam tą część siebie, która każe mi o tym wszystkim myśleć.
Odchylił się i spojrzał na nią z góry.
- Czy to należy do moich obowiązków, Wasza Wysokość?
- Nie obchodzi mnie, co o tym myślisz.
- Nie? Ale może mnie obchodzi...
- Uważasz, że nie jestem atrakcyjna?
Wydęła wargi z udanym lekceważeniem i czekała na odpowiedź. Sprawiała wrażenie kobiety przywykłej do barwnych, wymyślnych komplementów. Od niego ich nie usłyszy!
- Nie jesteś nieatrakcyjna.
Dlaczego w ustach Gray'a stwierdzenie to zabrzmiało jak obelga?
- Może masz zobowiązania wobec innej kobiety? - dociekała. - Czy czułbyś, że postępujesz nieuczciwie, gdybyś mnie pocałował?
Tkwił na swoim miejscu, uśmiechając się uprzejmie.
- Nie mam żadnych zobowiązań, Wasza Wysokość - oznajmił sztywno.
- Dlaczego nagle zacząłeś mnie tytułować? - spytała z irytacją. - Chcesz mnie sprowokować?
- Tak.
Poczuła ogarniającą ją złość, lecz niespodziewanie dla samej siebie wybuchnęła śmiechem.
- To działa!
- Jest już późno. - Przyjacielskim gestem ujął jej dłoń. - Pozwól, że cię odprowadzę.
- To znaczy, że nie uważasz mnie za nieatrakcyjną. - stwierdziła z satysfakcją. Szli obok siebie, lecz nie razem. - Skoro nie masz zobowiązań, czemu mnie nie pocałujesz? Przecież zgodziłeś się mi pomagać.
Przystanął patrząc na nią.
- Obiecałem twojemu ojcu, że będę cię chronił przed kłopotami.
- Mówiłeś, że pomożesz mi odnaleźć siebie. Okazuje się, że twoje słowo nic nie znaczy albo nie lubisz kobiet...
Zdążyła przejść dwa stopnie, gdy złapał ją za ramię.
- Nie masz zwyczaju odpuszczać, prawda?
- Zdaje się, że nie - odparła z uśmiechem.
- Ja też. - Przyciągnął ją do siebie i dotknął jej warg z zamiarem złożenia na nich wymuszonego pocałunku. Rozumiał potrzeby kobiety, lecz wiedział, że jawnie nakłania go do zrobienia czegoś, od czego powinien się wstrzymać. Jego obojętność trwała zaledwie kilka sekund. Ju była ciepła, kusząca, podniecająca. Przyciągnął jej głowę i pocałował ją goręcej. Czuł, jak bez wahania namiętnie odpowiada.
Ju sądziła, że wie, czego ma się po nim spodziewać. Pocałunek był dla niej czymś równie oczywistym jak jedzenie czy picie. A jednak myliła się. W chwili, gdy ich usta się zetknęły, przestała panować nad ciałem. To Gray decydował o tym, co czuła. Nie pamiętała, czy było jej kiedyś dane doznać podobnego uczucia. Wszystko było świeże, nowe, podniecające. I zaskakująco głębokie.
Pragnęła go, marzyła o nim, tęskniła za jego dotykiem. Może nigdy wcześniej tego nie doświadczyła. Ból niespełnionego pożądania przeszywał dreszczem jej ciało. Ale czy był już ktoś wcześniej? Kto? Czy kiedyś już stała w świetle księżyca, opleciona silnymi, męskimi ramionami? Czy choć raz bez wahania gotowa była poddać się namiętności? Ile to dla niej znaczyło?
- Gray... - Ostrożnie cofnęła się kilka kroków. - Myliłam się. Dzięki temu nie rozumiem ani trochę więcej.
Pragnął bliskości Juvii, lecz nagle napłynęły pytania. Ilu było przed nim? Kto? Wrócił dystans, jaki jeszcze przed chwilą utrzymywał się między nimi.
- Wiesz co, powinniśmy się z tym przespać. - powiedział.
Ehehehe wreszcie skończyła :3 Jesteście ze mnie dumni? Bo ja z siebie bardzo XDD Tak dla umilenia dałam wam na sam koniec romansu Gruvii troszkę <3 Rozdział następny pojawi się...i tu pozostaje pytanie "KIEDY" bo niestety nie wiem :') Ale trzymajcie za mnie kciuki ^^ I proszę komentujcie to naprawdę mi pomaga w pisaniu :D
//Lucy
Fajowskie, naprawdę świetnie ci to wyszło. Gruvia, och <3. Czekam też na pojawienie się Lucy i Erzy (To bo to w końcu NaLu i Jerza). Jak narazie pięknie wszystko opisałaś, uczucia, atmosferę, otoczenie. Gdy Gray powiedział, "ja też"- poprostu wiedziałam że ją pocałuje, no wiedziałam ^^. Jednak coś mi nie pasi, ten Jose mi nie pasi, grrrr. Nie wiem czemu, ale po tym rozdziale mam złe przeczucia, co do niego i Juvi, (Mam nadzieję że ten stary pryk, czytaj: Igneel, nie obiecał mojej kochanej Ju temu obleśnemu dziadowi)- nawet nie wiesz jaką mam nadzieję że tego nie zrobił. W każdym razie rozdział był super, czekam więc na następny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ślę wenkę :*
Hahaha nie martw się nikt nikomu nie obiecał naszej kochanej Juvii, chyba że gwiazdy które wszak zapisały ich spotkanie :D Co do Lucy i Erzy...powiem tak : stworzyłam to opowiadanie na sagi, i podzieliłam je tak żeby nikt nie wtrącał się w żadną parę więc jak jest Gruvia to będę pisać tylko o Gruvii. Erza pojawi się dopiero pod koniec tej sagi jako bohaterka, a Lucy bezpośrednio w trzeciej. Na razie tylko tyle mogę wyjawić ^^
UsuńDziękuję że wogóle czytasz mojego bloga naprawdę jestem wdzięczna :D ♥ ♥ ♥
Saga zapowiada się ciekawie. Powiem ci szczerze, że takie planowanie jest dobre. Jeśli piszesz to pisz dobrze!
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to wypadł genialnie. Mam jakieś dziwne uczucie, że miłość gołodupca ( czyt. Gray`a ) i Juvi będą wystawione na poważną próbę.
Życzę weny i sprawnych paluszków.
M.Sowa
Czy to nowy odcinek twojego ulubionego anime....,czy to gwiazdkowy prezent w maju... , nie! To nowy spis nazwany: W Przestworzach M&A, w którym chcemy zebrać w jedno miejsce wszystkie blogi o tematyce podanej w nazwie. Pomóż nam Lucy Dragneel i zgłoś swojego bloga! To nic nie kosztuje, a nawet więcej! Nic nie płacisz. Zapraszamy na:
OdpowiedzUsuńhttp://przestworzach-m-a.blogspot.com/
No! Bo reklama jest dźwigną handlu!
OdpowiedzUsuńŻycie nie jest tak kolorowe, jak mogłoby się wszystkim wydawać. Świat jest pełen konwenansów, norm społecznych, które w pewien określony sposób tworzą wzór poprawnego zachowania, chcą kształtować rzeczywistość w iluzji bezpieczeństwa. Wskazuje się ideały, za którymi należy podążać, które stają się "wzorem do naśladowania. Zabija się odmienność, specyficzność, fenomen inności, wytykając palcami i wystawiając na piedestał kpiny.
A co, jeśli rzeczywistość tak naprawdę jest zupełnie inna, niż wszyscy chcą sądzić?
"Zapiski samotnicy" to zbiór opowiadań osadzonych w dosyć nietypowej konwencji zakrzywionej rzeczywistości, w której nigdy nie zwyciężają opiewane w poematach ideały: miłość, przyjaźń, uczciwość, poświęcenie, heroizm. Tutaj chęć zmiany przeznaczenia nijak się ma do przerażającej mocy losu, nienawiść króluje nad mocą ludzkich więzi, a negatywne emocje wszelkie kalibru napędzają świat.
Jeśli spojrzymy obiektywnie na "nasz świat", przecież on taki jest, prawda? Okrutny i pozbawiony skrupułów.
Zapraszam na nietypowe fanfiction osadzone w światach: Fairy Tail, Shingeki no Kyojin i Kuroko no Basket.
Pozdrawiam,
Amaterasu.
www.zapiski-samotnicy.blogspot.com